• alles.jpg
  • biga.jpg
  • centrum_napraw.jpg
  • familia.jpg
  • good_car.jpg
  • juszczak.jpg
  • komat.jpg
  • kubaty.jpg
  • lisak.jpg
  • moto_serwis.jpg
  • parkiet_krak.jpg
  • serczyk.jpg
  • wwm.jpg
  • zielinski.jpg

Reklama

  • alteks.jpg
  • geoconsulting.jpg
  • kanczura.jpg
  • kozera.jpg
  • kruk.jpg
  • kucharska.jpg
  • mirex.jpg
  • pp.jpg
  • pralnia.jpg
  • szkolka.jpg
  • weterynarz.jpg

Minęły kolejne święta, minął kolejny rok. Taki przedświąteczny i świąteczny czas przynosi zawsze jakieś wspomnienia, przemyślenia, plany na przyszłość. To czas refleksji i zadumy, a zarazem czas radości i oczekiwania. Tak, z pewnością radości. Czym innym cieszą się dzieci, czym innym rodzice, dziadkowie – ogólnie rzecz biorąc – dorośli.

Dzieciaki najbardziej cieszą się z prezentów. Czekają na nie już od początku grudnia. Bo przecież przyjdzie Mikołaj!

No i przychodzi. Ale czy to jest Mikołaj, ten Św. Mikołaj, święty z Bari, który pomagał ubogim i potrzebującym? Od którego wywodzi się tradycja obdarowywania prezentami w dniu jego imienin? Nie, to nie on. Co się z nim stało? Dlaczego zamienił się w ubranego na czerwono krasnala z brodą? Pokrzykuje dziarsko: ho, ho, ho!!! i rozdaje prezenty.

Mnie tylko prezenty przypominają o tej wspaniałej, polskiej tradycji, gdy nocą do dzieci przychodził Św. Mikołaj. I jak to święty – mógł przenikać przez ściany, drzwi, okna, cichutko, aby nikogo nie zbudzić. A jeśli udało się go zobaczyć, to był odziany jak biskupowi przystało – w biskupie szaty, z tiarą na głowie i pastorałem w ręce. I też jako święty mógł o wiele szybciej i sprawniej odwiedzić równocześnie wszystkie dzieci na całym świecie – w jedną, jedyną noc. A teraz? Ten czerwony Mikołaj, wypisz-wymaluj rosyjski „Died Moroz” albo amerykański „Santa Claus” potrzebuje na to czasu od 6 grudnia do końca roku! Bo zjawia się też w Wigilię, zostawiając podarki pod choinką. Dawniej w Wigilię przychodził Aniołek, przychodziła Gwiazdka lub Gwiazdor (zależnie od regionu kraju), ale nie Św. Mikołaj!

Zatraciliśmy magię oczekiwania na te wydarzenia, zapomnieliśmy

o Św. Mikołaju, o Aniołku. Czerwono w oczach się robi na widok tych tłumów Mikołajów, wszechobecnych na ulicach, w galeriach i gdzie tylko można. A przecież było tak pięknie i tajemniczo, kiedy 6 grudnia w domu pojawiał się Św. Mikołaj, często w towarzystwie anioła i diabła, dobry, uśmiechnięty święty. A później z zapartym tchem nasłuchiwało się podczas wieczerzy wigilijnej jakichś szmerów z pokoju, w którym stała choinka. Czy Aniołek już przyszedł?

Taka to była nasza piękna tradycja. Zaniknęła zupełnie. Czyżbyśmy się jej wstydzili? Czy nie umiemy zachować swojej odrębności? Już dawno przekonaliśmy się, że „urawniłowka” nie służy niczemu dobremu. Mimo to z uporem maniaka staramy się upodobnić do innych, zginąć w tej masie zwyczajów, jednakowych na każdym kroku, nie pamiętając, że to, co nas w dobrym sensie odznacza od innych, może nam przynieść korzyści. Przykład? „Swojskie” wyroby, z których możemy być dumni i są poszukiwane w Europie i poza nią. Na tym polu stajemy się rozpoznawalni. Postarajmy się więc zachować i przekazywać nasze tradycje i piękne polskie zwyczaje. Bądźmy też i pod tym względem rozpoznawalni, niepowtarzalni.

I tego Wam, Drodzy Czytelnicy, i sobie, na Nowy Rok życzę.

Hanna Czaja-Bogner

kostka.jpg